fotografie Krzysztof Lisiak
„Gramophone” 6/2018 :
Dwa pstrągi: jeden baraszkujący w wodach Odry, drugi marznący w alpejskim strumieniu w jakimś narciarskim kurorcie nieopodal Chamonix. Dwie znacząco różne interpretacje: Śląscy Kameraliści wykonują „Pstrąga” jak mini symfonię, zespół francuski proponuje zaś muzykę kameralną pisaną małą literą, urządzając jakby swoją własną Schubertiadę.
Brzmienie Śląskich Kameralistów oparte jest na solidnym fundamencie satysfakcjonującego, przepastnego basu Krzysztofa Korzenia a mikrofony skierowane są bardziej w stronę smyczków, pozostawiając fortepian nieco w oddali, czasem wydobywając go na plan pierwszy, czasem skrywają w dźwiękowym obrazie całości. Jednakże ucho szybko przyzwyczaja się do wysublimowanego lecz naturalnego frazowania, proponowanego przez muzyków, odbierając je jako bardzo przejrzyste. Pojawia się też wyjątkowy „wiedeński” zaśpiew w końcowych minutach wariacji i roztańczona prostota w rustykalnym finale, co pokazuje mądrość i pasję z jaką zespół wykonuje to dzieło.
Podczas gdy Kameraliści wypełniają dźwiękiem całą salę, zespół francuski stawia na intymność i bliskość. Jakość interakcji pomiędzy Nimi jest zachwycająca, lecz grając raczej dla siebie nawzajem niż dla ostatnich rzędów, pozostawiają efekt pewnego niedomówienia, zamknięcia w sobie. Grają także prawie wszystko odrobinę wolniej niż Kameraliści. Kontrast jest tym bardziej wyraźny jeśli słucha się obydwu nagrań jednego po drugim. Obydwie interpretacje są wartościowe, obydwie dostarczają satysfakcji ale ostatecznie Śląscy Kameraliści są bardziej przekonujący, unosząc nas w świat pełnej nieodpartego uroku i wylewności Schubertowskiej melodyki.
Kameraliści gaszą promienie słońca w ich wersji Kwintetu fortepianowego Brahmsa, rozkoszując się na całego intensywnym, Brahmsowskim „Sturm und Drang”. Zespół francuski z pięciorga muzyków pozostawia tylko dwóch: Guillaume Chilemme i Nathanael Gouin wykonują późną „Fantazję” na skrzypce i fortepian Schuberta. Mikrofony przybliżono by wychwycić detale tego arcydzieła, słodycz i ziarnistość dźwięku skrzypiec Chilemme'a.
Obydwie płyty mają wiele do zaoferowania, obydwa „Pstrągi” (w języku polskim ta nazwa brzmi uroczo) są delikatniejsze niż ostatnio wydany Mutter/Trifonov (DG 12/17). W tym wykonaniu pomieszano szybkość z tkliwością i zbyt częste wpadanie w tę pułapkę odbiera przyjemność słuchania. Tak więc: wielka ryba czy mała rybka? Wybór należy do Was.
David Threasher (tłumaczenie Dariusz Zboch)